Był środek nocy. Na dworze panowała martwa cisza nie przerywana niczym innym poza najzwyklejszymi odgłosami nocy. Ciemność poszarzała od deszczu padającego za oknem. Blask latarni stojących wzdłuż chodnika odbijał się w rozległych kałużach. Gdzieś w oddali słychać było jadące samochody. Chłodny podmuch wiatru poruszał jedwabna zasłonką. Stali na przeciw siebie. Wpatrywał się w oczy towarzyszki, starając się powstrzymać emocje.
- Ian …
- Hmm ?
- Musisz coś dla mnie zrobić … – powiedziała spokojnie – Nie mówmy nikomu ani słowa. Nie chcę by każdy traktował mnie inaczej. I proszę byś i ty nie traktował mnie inaczej. Chcę by było normalnie. Tak jak do tej pory. Bo … Nie chcę o tym myśleć. Nie chcę myśleć, że mogę …
- Cii – nie dał jej skończyć. Nie chciał usłyszeć tego okropnego słowa ‚ śmierć ‚. Przytuliła się lekko do chłopaka. Sam nie mogła tego pojąć. Nie mogł przyjąć do siebie tego co właśnie niedawno usłyszał. Teraz wszystko się zmieniło.